wtorek, 1 listopada 2011

Test Golfa GTI: żywe marzenie młodości

Test Golfa GTI: żywe marzenie młodości
Od 35 lat VW ma w ofercie hot-hatcha powodującego szybsze bicie serca. Z okazji rocznicy przygotowano model GTI Edition 35, który składa hołd swojemu praprzodkowi. Przedstawiamy ich porównanie


Zostało to udowodnione naukowo: stajemy się coraz więksi. Już 15-latkowie przerastają swoich ojców o głowę, a w momencie osiągnięcia pełnoletności – nawet o dwie. W dniu 35. urodzin syn potrafi swego tatę dosłownie przyćmić, tak jak najnowsze GTI generację sprzed 35 lat.
Podobieństwo wcale nie jest przypadkowe. W końcu samochody są trochę jak ludzie i równie chętnie świętują ważne rocznice: w 1976 roku Volkswagen zaprezentował pierwsze GTI, które okazało się utalentowanym „dzieckiem”. Golf GTI VI Edition 35 ma uczcić zarówno tę rocznicę, jak i historię pełną sukcesów. Z dumą nosi srebrne „ordery” z liczbą 35 na przednich błotnikach, prezentuje dyskretny „makijaż” oraz oferuje nieco więcej mocy – obchody nie są zatem bardzo huczne.
Jubilat nie grzeszy też hojnością, bowiem urodzinowa wersja ma kosztować w Polsce 113,9 tys. zł, czyli o 10,5 tys. więcej od zwykłego GTI. Choć to i tak o ponad 8 tys. zł mniej niż na rodzimym rynku. Czy warto inwestować te dodatkowe 10 tys. zł? Świętowanie jubileuszu nie jest tanie, ale ustalmy fakty.
Silnik osiąga o 25 KM wyższą moc oraz o 20 Nm wyższy moment obrotowy, dzięki czemu autem możemy rozwinąć o 7 km/h wyższą prędkość maksymalną. Jednak te różnice zauważymy tylko w bezpośrednim porównaniu ze standardowym GTI. O wiele bardziej różni je to, co dla oka niewidoczne. Dwulitrówka w Edition 35 bazuje na jednostce napędowej z Golfa R – jest wyposażona nie tylko w solidniejszy blok silnika, lecz także tłoki oraz korbowody w stosunku do jednostki w zwykłym GTI.
Ponadto polska specyfikacja obejmuje w standardzie specjalny pakiet skórzany Edition 35. Mimo wszystkich tych smaczków najnowsze GTI nie jest w stanie ukryć kilogramów i tłuszczyków, jakie niepostrzeżenie przybyły przez lata. Golf GTI I wygląda przy nim jak wychudzona modelka. To spostrzeżenie potwierdza zważenie obu aut – różnica jest wręcz szokująca.
Rocznik 1976 waży nieco ponad 800 kg, natomiast jego bezpieczniejszy i bardziej komfortowy prawnuk „urodzony” w 2011 roku ponad 1400 kg! Oczywiście, ma to swoje odwzorowanie w stosunku masy do mocy: we współczesnym Golfie wynosi 5,9 kg/KM, a w klasyku – 7,4 kg/KM. Nie dziwi zatem, że 110 wolnossących koni w zupełności wystarcza do tego, by sportowo napędzać to lekki auto, a przede wszystkim wywoływać uśmiech na twarzy kierowcy. Prawdziwą frajdą jest kręcenie 1,6-litrowego silnika powyżej 5 tys. obrotów i pokonywanie zakrętów zwinnym, 3,7-metrowym „staruszkiem”.